wtorek, 27 grudnia 2016
Rozdział 8
,,...-NIE ŻYJESZ DOMINO! ROZUMIESZ!?- po kolejnym krzyku Domi do pokoju wyparował Remuś...''
- Co tu się dzieje!?- spytał zaniepokojony ale po chwili spojrzał się w naszą stronę i zaczął się śmiać. Ja, Einstein przypomniałem sobie oczywiście, że nadal przytulam Domi, więc odskoczyłem jak poparzony i podrapałem się po karku. Spojrzeliśmy po sobie z dziewczyną i także śmieliśmy się w niebogłosy, ukradkiem wymieniając się znaczącym spojrzeniem. Wciąż udając, że się śmiejemy Dominika podała mi gwiazdę poranka (czyt. kubek), a ja niezauważalne przemknąłem do łazienki napełniając go ponownie. Wróciłem do pokoju nadal się "szczerze śmiejąc" i podałem wodę Domi. Trudno było podejść do mojego ojczulka ponieważ (w dosłownym tego słowa znaczeniu) tarzał się po podłodze. Cóż, chyba odkurzanie na liście do zrobienia mogę odhaczyć. Domi wylała na niego wodę a on automatycznie spoważniał. Oj, teraz nareszcie zaczęliśmy się SZCZERZE śmiać.
*Perspektywa Dominiki*
-Nigdy się nie wypłacicie! Kara was czeka!- zaraz... Przecież to samo powiedział do mnie Temo!Zaczęliśmy śmiać się jeszcze bardziej. A myślałam, że to już nie możliwe!
-Dobra może ogarnijcie się już, ubierzcie albo coś- powiedział zmieszany próbując pozbyć się wody z okularów.
-Śniadanie za 15 minut!!- usłyszeliśmy nagle krzyk Asi z dołu. Remo w sekundzie wypowiedzenia przez nią tego zdania usiadł nieruchomo i zaśmiał się szyderczo. Spojrzeliśmy się na siebie z Dominikiem przestraszonym wzrokiem i powoli wyszliśmy z pokoju. O co chodzi? Jest aż tak głodny?
*Śniadanie*
*Perspektywa Remigiusza*
W jadalni pojawiłem się pierwszy. Dałem buziaka w policzek Asi i wyjąłem ⅓ bitej śmietany. Więc na śniadanie gofry! Wyśmienicie! Zaśmiałem się w myślach na to, co się właśnie szykuje.
-Mongoły! Schodzić!- krzyknąłem. Po chwili Dominik i Dominika zeszli po schodach zajęci rozmową. Byli już suszy i wyszykowani. Znaczy Dominika miała zrobione włosy, makijaż, dobrany strój itp... A Dominik? Dominik to Dominik... Wszyscy go znacie. Usiedli obok siebie przy stole nie zwracając uwagi na moją i Asi skromną osobę. Ukochana moja wzięła 2 gofry bez niczego i zamierzała już iść podać go tej dwójce. Jednak przejąłem je od niej nakładając na nie bitą śmietanę. Teraz miałem jednego gofra w jednej ręce a drugiego w drugiej. Bezgłośnie ruszyłem w stronę dzieci spoglądając na Asię, która patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Gdy byłem już dosłownie za nimi...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! No to lecimy z trzecią częścią maratonu! Dzisiaj pojawi się jeszcze jedna część 😉. Zapraszamy do czytania.
Pamiętaj:
Komentujesz = MOTYWUJESZ❤
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz